
PO odnaleźeniu Abertay, jakis bardzo miły pan, którego rozumiałem tylko miejscami, dał nam klucze do pokojów w akademiku Hillside, który jak zwykle, okazał się leżeć kawał drogi od uczelni. Na szczęście Szkoci to takie miłe stworzonka, że wynajęli nam taksówkę-transita i dowieźli razem z całym bałaganem na miejsce. Z lewa my uwidim etyje akadjemiki ;) Generalnei nie było tam za przyjemnie, ale dało się wytrzymać jakoś te 3 dni. Potem dostaliśmy już deport na Lyon Street, do naszych właściwych akademików, które udało nam się załatwić.
No comments:
Post a Comment